Ciało, które prowadzi do prawdy

13680646_1236950439648693_3822719489211982892_n

Rozmowa Mari Fredro -Boniecki z Dorota Hołówką dla magazynu SENS sierpień 2017

Od wielu lat chodzę na jogę. Jednak niepokoi mnie, że mogę wykonywać co raz mniej asan, w wielu czuję się niekomfortowo, mam zawroty głowy i często nabawiam się kontuzji. Mam wspaniałych nauczycieli, staram się słuchać ich wskazówek. O co chodzi?

10556990_10202859429433879_317138645192216409_o

Być może joga jest dla ciebie strategią unikania tego, co trudne. Gdy odczuwasz ból czy dyskomfort przy jakimś ćwiczeniu, wycofujesz się. W jodze podążasz za oddechem, ale nie nazywasz odczuć, jakie towarzyszą praktyce. To też może być dla ciebie wygodne. W karku i szyi, którymi boisz się poruszyć, żeby nie dostać zawrotów, często mieszka trauma. Prawdopodobnie boisz się nawiązania kontaktu z historią, która zatrzymała się w tym miejscu . Możesz się rozciągać czy pompować mięśnie na siłowni, ale to nie znaczy, że czujesz swoje ciało. Bardzo często, żeby nie skonfrontować się z tym co dla nas trudne wybieramy techniki, które są strategią omijania ponownego odczucia trudnych emocji.

Jednak nie wykluczone, że joga może być zasobem, który przygotowuje nas do takiej konfrontacji.

Dlaczego jedni są w kontakcie ze swoim ciałem a inni nie?

Odpowiedzialna jest za to nasza przeszłość. Wydarzyło się w naszym życiu coś, co było za trudne, żeby przyjąć. To mogło wydarzać się przez długi czas np. brak uwagi ze strony rodziców. Rodzice zapewniali mi byt, ale nie zapewniali, bym czuła się widziana, ważna, nie dawali mi czułości, bliskości. Moją reakcją obronną i ochronną było przestać czuć. Albo coś złego wydarza się nagle i nie mam siły tego przyjąć, nie mam też od kogo dostać wsparcia. Wtedy jedyne co mi pozostaje, to przestać czuć, czyli mówiąc obrazowo: moja świadomość wyskakuje z ciała. W takich przypadkach na pytanie: czy czujesz, że jesteś? Często słyszę odpowiedź: Nie, nie czuję. To gdzie jest ta część ciebie, która mówi, że ciebie nie ma? I słyszę np. dwa i pół metra nade mną.

Może też być tak, że nie tyle nie czujemy swojego ciała, ale jakaś jego funkcja nie działa. Człowiek ma naturalny odruch obronny, stawiania granic (odpychanie, walka, albo po prostu zaznaczanie terenu) gdy czuje się zagrożony, ale jakaś sytuacja – najczęściej mająca miejsce w dzieciństwie – spowodowała, że nie potrafi z tego odruchu korzystać. Kiedyś w sytuacji zagrożenia odruch nie zadział, więc mózg skasował informację, że go posiada. Obserwuję to w pracy terapeutycznej. Proszę osobę, by pokazała ręką: „stój”, a ona nie jest w stanie utrzymać ręki. Ręka opada, boli -wiąże się to albo z ogromnym cierpieniem albo bezsilnością. Zdrowie to tak naprawdę kontakt z siłą, która rozpoznaje nasze potrzeby i pozwala stanowić granice -mówić NIE. Kiedy nie potrafimy powiedzieć Nie nasze TAK- nic nie znaczy.

Jak przywrócić kontakt z ciałem?

 To musi odbywać się w subtelny sposób. Trzeba zacząć od znalezienia jakiegokolwiek bezpiecznego miejsca w ciele. Dla osób, które „wyszły z ciała”, ciało jest dla piekłem. Nie chcą do niego wracać, tam jest rozpacz, lęk, przerażenie. Gdy znajdzie się tę bezpieczną bazę: np. prawą ręka, to można ruszać po kawałku dalej.

Skąd mam wiedzieć, że czuję swoje ciało?

AutentycznyJa6

W relacji terapeuta-klient, gdy spytam: jak się czujesz i usłyszę: dobrze, to wiem, że osoba nie jest w kontakcie ze sobą, ze swoim ciałem. Gdy czujemy radość, to czujemy np. mrowienie, ciepło przepływające, gdy jesteśmy zestresowani – ból w brzuchu, gulę w gardle, pancerz na ciele itd. Gdy ktoś odpowiadając na pytanie o samopoczucie, ucieka wzrokiem do góry, to ucieka od ciała. Gdy jest się w kontakcie z ciałem, zazwyczaj mówi się mniej i wolniej, bo nie da się doświadczyć wielu odczuć naraz. Ktoś kto szybko udziela odpowiedzi za odpowiedzią jest jak wzorowy uczeń – jeśli znam odpowiedź, to terapeuta będzie ze mnie zadowolony. A nie o to przecież chodzi.

Nie chodzi też o uzdrowienie, tylko o podłączenie do kontaktu. Nie musimy więc nic dodawać. Przyglądamy się tylko czemuś co już istnieje.

Co idzie za kontaktem z ciałem?

 Potrzeby. Jeśli nie mam kontaktu z ciałem, to nie żyję swoim potencjałem, nie realizuję go, bo skoro nie znam swoich potrzeb, to jak? Czasem widzę na warsztatach osoby, które pracują wiele miesięcy ze sobą, nad przywróceniem kontaktu z ciałem, i pewnego dnia widzę ich błyszczące oczy, słyszę, że zaczynają wyrażać swoje potrzeby. Tu potrzeba wytrwałości. Na pierwszym warsztacie można stać jak kamień, nie umieć wydobyć żadnego gestu, a na którymś z kolei, ta sama osoba zaczyna się ruszać. Czasem pojawia się płacz, gdy ktoś nagle nawiązuje relację ze swoim ciałem. Wtedy zaczyna czuć też historię, która jest gotowa na przepracowanie.

Czy możesz zaproponować jakieś krótkie ćwiczenie, taki autotest, żeby samemu na sobie sprawdzić jaki mamy kontakt z ciałem i czy go mamy?

Zacznij od określenia intencji – trzeba wiedzieć, dlaczego coś robisz, co chcesz osiągnąć, inaczej nie ma sensu. Jeśli jesteś sama, to nikt cię nie oceni, nie boisz się, że coś zrobisz źle. Włącz muzykę i zacznij się ruszać. Proponuję poszukać ruchu, którego nie chcesz wykonać. Bo ruch, który wykonujemy spontanicznie, odtwarza wzorce tego, jak funkcjonujemy. Zauważ, że jeśli spotykasz na imprezach te same osoby, one zawsze poruszają się, tańczą w podobny sposób, czy dziś czy dziesięć lat temu. Dlatego spróbuj wykonać ruch jakby wbrew sobie. Jeśli czujesz gdzieś ból, to pokieruj tak ruchem, żeby pobudzić jego energię. Czujesz się ofiarą, to wykonaj taniec ofiary. Może to być też taniec kata, złości. W pierwszej reakcji – ja tak miałam – będziesz chciała się wycofać, wyjść z tego, ale pozwól sobie wytrwać. To uwalnia. Nie chcę podsuwać rozwiązań, bo każdy reaguje inaczej, ale konsekwencją takiego ruchu jest pojawienie się głębokiego szacunku dla życia. Często też zaczyna się odczuwać szacunek do bliskiej osoby, która cierpiała, widziałaś cierpienie tej osoby i nie chciałaś za wszelką cenę tego powtórzyć. Ciało nam to podpowiada i prowadzi do prawdy. Boimy się prawdy, boimy się spojrzeć w to miejsce, którego nie chcemy widzieć, ale jakoś dziwnym trafem, gdy w nie patrzymy, powoli wszystko się uspokaja. Powtarzanie tego ćwiczenia pozwoli nam osiągnąć wprawę i po jakimś czasie możemy poczuć uwolnienie.

 A jeżeli nie mam odwagi na takich taniec?

AutentycznyJa7

 Sprawdź jaki masz kontakt ze swoimi stopami. Gdy są w butach, czy są rozluźnione, czy ściśnięte jak chodzisz? Kontakt ze sobą zaczyna się od stóp. Stopy można porównać do korzeni, na których wzrastamy, odnoszą się do naszej przynależności do rodziny, do rodziców, do relacji z nimi. Druga rzecz to oparcie. Którą częścią pleców się opierasz, jaka jest różnica, gdy oprzesz się mocniej, lżej. To najprostsze ćwiczenie czy masz kontakt z ciałem i jaki. Często pytam czy mogę dotknąć osobę np. uszczypnąć ja w rękę. To łatwy sposób na zmianę przekonania :,, ja nie czuję swojego ciała,,

Niektórzy się boją dotyku.

Tu chodzi o coś bardzo delikatnego. Zawsze pytam o zgodę. To podstawa w pracy z ciałem. Trzeba zadbać o poczucie bezpieczeństwa każdej osoby w grupie. Nie można podejść do uczestnika i nagle mu położyć rąk np. na barkach.

Niektórzy nawet nie pójdą na masaż. Nie lubią, boją się dotyku zwłaszcza obcej osoby. Skoro dotyk stresuje, to i masaż nie odpręża, a może wręcz przeciwnie.

Jeśli ktoś idzie na masaż ma świadomość, że będzie dotykany. To co się dzieje podczas masażu, odzwierciedla to, co się dzieje w nas. Jeśli nie lubimy dotyku, przenosimy to na masażystę: ta osoba robi beznadziejny masaż. Jaki fatalny dotyk itd. Zdarza się, że kiedy masażysta dotyka miejsca, które nas boli czy jest dla nas nieprzyjemne, włącza się mechanizm obronny i jak za dotknięciem magicznej różdżki wychodzimy z ciała i nie czujemy tego. Inne osoby mówią, że lubią silny i konkretny masaż, bo nic nie czują. Jeśli ktoś naciśnie z całej siły, to wtedy poczują. Podobnie jest z osobami, które trenują na siłowni, pompują mięśnie, wyciskają ile się da, bo chcą wygląd ciała zrekompensować brakiem czucia emocji zapisanych w ciele. Nie chcę uogólniać, ale często ich kontakt z ciałem jest bardzo ograniczony.

Czy sposób w jaki się ubieramy, nie mówię tu o byciu modnym czy nie, też mówi o kontakcie z naszym ciałem?

Jestem daleka od stawiania takich diagnoz, ale z obserwacji mogę powiedzieć, że jest jakaś zależność. Gdy czujemy się gorzej, wolimy założyć bluzę z kapturem i się schować. Jak jest smutek, to raczej ubieramy się na ciemno niż kolorowo. Zauważam też, że jeśli pracujemy z ciałem, to z czasem ubieramy się w co raz lżejsze rzeczy, luźniejsze, swobodniejsze. Od dawna na cykliczne warsztaty przychodzi do mnie bardzo szczupła i drobna kobieta. Na początku swojej pracy z ciałem ubierała się w obcisłe rzeczy, wręcz imitujące jej drugą skórę. Z czasem zaczęła nosić co raz luźniejsze ubrania, a teraz wchodzi na zajęcia niemalże owinięta jedynie zwiewnym szalem. Jej zewnętrzne życie ogromnie się zmieniło. W końcu po to pracujemy z ciałem, by nasze zewnętrzne życie się zmieniało.

Czasem stoimy przed szafą i nie wiemy w co się ubrać, nie wiemy w czym będziemy dobrze wyglądać albo raczej w czym będziemy się dobrze czuć.

 Sama tego doświadczyłam. Kiedy dawno temu miałam poważny kryzys i chaos w głowie, wywalałam wszystko z szafy i dalej nie wiedziałam co założyć. Pamiętam, że miałam wybrać się z przyjaciółmi na koncert i nie poszłam, bo nie wiedziałam, w co się ubrać. Dziś nie mogę w to uwierzyć. Po latach pracy z ciałem, otwieram szafę i instynktownie wyciągam ubrania, wiem w czym się dobrze czuję. To jak się czuję w ubraniu, jak się w nim poruszam, to też mówi jak się czuję ze swoim ciałem i ze swoimi potrzebami.

Czy jeśli nie mam kontaktu z ciałem, to automatycznie przestaje o nie dbać?

Różnie. Czasem osoby, które nie mają kontaktu z ciałem, aż do przesady o nie dbają. Codziennie trenują, przestrzegają diet, kobiety mocno się malują, noszą świetne ciuchy, perfekcyjnie uczesane włosy. Wynika to często z tego, że myślimy, że moje ciało jest niedoskonałe, źle się z nim czuję, więc muszę zrobić wszystko, żeby na zewnątrz wyglądało doskonale. Żeby nikt nie zauważył, że coś jest nie tak. I to się nigdy nie kończy, bo ciągle jesteś niezadowolona. Stąd się biorą zabiegi estetyczne i permanentne upiększania. Może być też tak, że całkowicie popada się w zaniedbanie. Często dotyczy to naukowców, którzy żyją w świecie zagadek, analiz i głowa to jest ich zasób, a ciało staje się nieważne.

To już chyba ich świadomy wybór?

Nie do końca. To, że „jesteśmy w głowie”, znaczy, że ciało nie mogło czuć- tak było bezpieczniej. To objaw pierwszego etapu traumy rozwojowej. Jeśli przyszłaś na świat i w ciągu pierwszych sześciu miesięcy nie dostałaś wsparcia, bliskości, odpowiedzi na twoje potrzeby- odcinasz się od czucia. Z badań na których się uczyłam, wynika, że większość geniuszy doświadczyła tego pierwszego etapu traumy rozwojowej.

Czy kontakt z ciałem równa się z jego akceptacją?

 To dwie różne sprawy. Prowadzę warsztaty „Moja druga połówka” dla osób, które mają problem ze znalezieniem partnera i dużo pracujemy z samoakceptacją. Z mojego zawodowego doświadczenia, mogę powiedzieć, że za samoakceptacją prawie zawsze kryje się członek rodziny, zazwyczaj matka. Bardzo często okazuje się, że matka rywalizowała z inną kobietą o względy ojca, że ojciec miał kochankę, że była druga rodzina, czy że matka porównywała się z jakąś kobietą. W czasie warsztatów przyglądamy się tym drugim kobietom, konkurentkom, staramy się zauważyć i przyjąć, że inna kobieta była w życiu ojca, że matka nie była ta pierwszą i jedyną. Zobaczenie tego rodzi ogromną złość, ale przy wsparciu terapeuty czy innych uczestników, potrafi uwolnić, wyciszyć ten stan i w rezultacie zaakceptować swoje ciało. Większość z nas nie zdaje sobie sprawy, że atrakcyjność to jest nasz wyuczony wewnętrzny dialog na temat nas samych.

Dlatego poprawianie tego co na zewnątrz działa krótkoterminowo